Logo

Aktualności

17.04.2022

Spodziewam się od ciebie, dziecię Moje, wielkiej liczby dusz…24 Godziny Męki Pańskiej w Przemyślu

8 i 9 kwietnia br. miało miejsce wyjątkowe spotkanie z sacrum, zupełnie osobliwe, którego mogli doświadczyć uczestnicy, organizowanego już po raz czwarty w Przemyślu, dzięki nabożeństwu pn.: „24 Godzin Męki Pańskiej” wg. wizji sł.b. Luisy Picaretty. Wydarzenie ma miejsce w Przemyślu tylko dwa razy w roku (w Wielkim Poście oraz w sierpniu), a zostało zapoczątkowane w 2020 r. przez Męski Różaniec, Wojowników Maryi Przemyśl, przy współudziale parafii św. Józefa (księży Salezjanów w Przemyślu).  Warto wspomnieć, że to piękne nabożeństwo w Polsce zapoczątkował w lipcu 2020 r. ks. Dominik Chmielewski - w Świętej Wodzie, zaś kilka tygodni później, jako drudzy w Polsce, zainicjowali je w Przemyślu mężczyźni z Męskiego Różańca i Wojownicy Maryi Przemyśl. Jednak zupełnie wyjątkową rzeczą jest to, że od początku istnienia tego nabożeństwa w Przemyślu, błogosławieństwa udzielił i osobisty w nim udział wziął (jako pierwszy biskup w Polsce),  m.in. poprzez czytanie dialogów dla wiernych - J.E. ks. bp Stanisław Jamrozek.

Czym jest to nabożeństwo

24 Godziny Męki Pańskiej, jest to zapis mistycznych dialogów między Jezusem, a sł.b. Luizą Picarettą - włoską mistyczką, która ciężko chora, przykuta do łóżka, przez 60 lat żywiła się tylko Eucharystią, a której duchowym kierownikiem był św. Hannibal Maria Di Francia (pisał przedmowy do dzieł Luisy).  24 Godziny…, to obrazowo, empatycznie, z niespotykana wrażliwością opowiedziane przez Jezusa i sł.b. Luisę ostatnie 24 godziny przed ukrzyżowaniem (od pożegnania z Matka Bożą) Zbawiciela, przez Jego bolesną Mękę, po Śmierć na Krzyżu.

Podczas nabożeństwa ma miejsce (o każdej pełnej godzinie) odczytywany przez lektorów tekst rozmów Pana Jezusa z mistyczką przed Najświętszym Sakramentem, godzina po godzinie. Jest to dotknięcie wielkiej tajemnicy, „wchodzenie w przepaść" Męki Pańskiej, której wielu ludzi nie zna, nie zdając sobie sprawy z tego, co musiał wycierpieć Zbawiciel, aby odkupić rodzaj ludzki. Wsłuchując się w treści objawień, tego, co Pan Jezus wycierpiał dla odkupienia rodzaju ludzkiego, mamy szansę na większe poznanie siebie, swoich wad, słabości, swojej niewiedzy, która jest często środkiem znieczulającym na Bożą rzeczywistość… Dzięki temu niepowtarzalnemu nabożeństwu mamy szansę, choć odrobinę zrozumieć wielką Miłość Boga do człowieka –

"Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne"  (J 3, 16).

 Jak ważne jest to nabożeństwo sam Pan Jezus tłumaczy sł.b Luisie Piccaretta:

"Godziny te mają największą wartość spośród wszystkiego, ponieważ nie są niczym innym jak tylko powtórzeniem tego, co Ja czyniłem w trakcie Mojego śmiertelnego życia i życia, jakie przedłużam w Przenajświętszym Sakramencie. Gdy słyszę ‘Godziny Mojej Męki’, słyszę Mój własny głos i Moje własne modlitwy. Widzę Moją Wolę w tej duszy, której pragnieniem jest dobro wszystkich, i która czyni zadośćuczynienie za wszystkich, i czuję się porwany radością do zamieszkania w niej, aby czyni w niej to, co ona sama czyni..."

 "...Och, jakże ogromnie byłbym zadowolony; gdyby, chodź jedna osoba czytała te Godziny Mojej Męki w każdej miejscowości! Czułbym się obecny w każdej miejscowości, a Moja Sprawiedliwość, ogromnie pogardzana w tych czasach, byłaby częściowo ułagodzona...”.

Świadectwa owoców owego nabożeństwa

Jakże są cudowne owoce z tego nabożeństwa, jak wiele dobra ze sobą niesie można byo doświadczyć choćby na ostatnim nabożeństwie.

Nabożeństwo 24 Godzin męki Pańskiej rozpoczęło się świadectwem Wojownika Maryi - Macieja, następnie odprawiona została Msza św., której przewodniczył ks. bp. Stanisław Jamrozek w koncelebrze z ks. Bogdanem Nowakiem (proboszczem parafii św. Józefa) i ks. Zenonem Latawcem, dyrektorem szkoły salezjańskiej...

Po Mszy św. Pan Jezus, procesyjnie został  odprowadzony do sali kolumnowej, gdzie następnie 24 godziny był nieustannie adorowany przez wiernych...W trakcie czuwania była możliwość skorzystania z sakramentu Pokuty i Pojednania, do którego uczestnicy nabożeństwa przystępowali.

Na nabożeństwo przychodzili ludzie starsi i młodsi, rodziny, były też dzieci.  Niemal przez cały czas trwania nabożeństwa były osoby, które uwielbiały i przepraszały Pana Jezusa w postawie największego uniżenia - leżąc krzyżem przed Najświętszym Sakramentem, w tym akcie uniżenia, wierni modlili się całymi godzinami.

Chyba najbardziej wymownym w tych dniach był obraz ojca (i dwójki małych dzieci), który w postawie błagalnej (leżąc z dziećmi krzyżem) przed Najświętszym Sakramentem walczył o przyszłość rodziny... Jakże poruszający to obraz, jakież potężne świadectwo wiary dla dzieci i dla wszystkich tych, którzy nie wiedza jak walczyć o rodzinę, gdzie szukać ratunku, jaką drogę wskazać dzieciom. Było to jednoznaczne wskazanie od czego trzeba zacząć w rozwiązywaniu wszelkich problemów, trudności, doświadczaniu cierpień...

Także świadectwo rozmodlonych seniorów robiło wielkie wrażenie, wspaniały przykład wytrwałości i skupienia na modlitwie dla młodego pokolenia. Bo przecież to starsze pokolenie już wiele w życiu przeszło, wiele widziało, wiele doświadczyło i po tych wszystkich przyjściach są tylko utwierdzeni, gdzie należy szukać oparcia, ratunku i nadziei na życie, przede wszystkim to wieczne... Wielu z nich trwała dzień i noc na modlitwie, wynagradzając grzech i bluźnierstwa Jezusowi...Tutaj uczestnicy nawet snem chwalili Boga, towarzyszyli mu na  miarę swoich sił...

Bardzo wymowne są świadectwa, które do nas napłynęły po zakończeniu nabożeństwa, a które poniżej przytaczamy. Jedno że świadectw Wiesława i  Justyny, którzy opowiedzieli o tym, że obok pomieszczenia, w którym odbywało się nabożeństwo, na parafialnym parkingu, spotkali pewnego Holendra, który w środku nocy nie potrafił dostać się na zaplanowany nocleg. Był to człowiek, który zdecydował się pomagać uchodźcom. Został zaproszony do środka przez uczestnika nabożeństwa - Wiesława, który zaproponował, aby ów pan wszedł do sali modlących się ludzi, by…”powiedzieć coś Jezusowi, albo od niego coś usłyszeć...”. Zagubiony Holender stwierdził, że od kilkudziesięciu lat nie był w kościele, właściwie to  był jeszcze jako dziecko, ok. 40 lat temu... Tym razem, po kilkudziesięciu latach zdecydował się wejść, skorzystać z zaproszenia… wszedł i został... Być może coś od Pana Jezusa usłyszał, być może coś Panu Jezusowi powiedział. Jedno jest pewne, Holender był wdzięczny, bardzo dziękował za to nieoczekiwane spotkanie i zaproszenie (być może przez samego Jezusa)... Odczytujemy to, jako wielka łaska dla tego człowieka, który znalazł się w tych okolicznościach i trudnościach, akurat o tej porze, w tym dniu, obok naszego nabożeństwa... Dostał dar od Pana, bycia z nim w bezpośredniej bliskości, tu na polskiej ziemi.... po kilkudziesięciu latach mijania się ze swoim Zbawicielem w Holandii.

 Poniżej przedstawiamy wspomniane już świadectwa uczestników (zachowano oryginalną pisownię), w których owo nabożeństwo pozostawiło niezatarty ślad:

  „Jadąc na nią (24 Godziny męki Pańskiej - przyp. red.) zawsze czuje lekkie opory. Myślę sobie że tyle pracy w domu i poza domem na mnie czeka a ja sam jeden do niej, że to wolna sobota i mógłbym  właśnie ten czas przeznaczyć na te czekające prace. Jednak po namyśle (że ten czas dostaje od Pana Boga naszego w takiej mierze, by na wszystko wystarczyło, że wcześniej ja nie byłem blisko Pana Boga naszego i trzeba za to wcześniejsze życie przepraszać i wynagradzać modlitwa i chociażby tym czasem, a także że względu na moją żonę Dorotę) postanowiłem pojechać. Modlitwa ta daje mi pokój serca, czuje się jakbym był napełniony Duchem Świętym, że choć odrobinę sprawiłem radość Panu Bogu naszemu. Na pewno widzę troskę Pana Boga Naszego o zapewnienie nam środków potrzebnych do dalszego życia (długo bym musiał pisać w tym miejscu), widzę jak Bóg kieruje naszym życiem, życiem naszych dzieci  jeżeli Mu nie przeszkadzamy i dajemy "wolna rękę", a nawet to zdarzenie z Holendrem które miało miejsce zaraz po modlitwie krzyżem razem z żoną.

Wiesław

„Nabożeństwo 24 Godzin Meki Pańskiej wg wizji sł.b. Luisy Piccaretty w Przemyślu oglądałam online z dużymi przerwami. Rzuciło mnie ono na kolana, było piękne. Lektorzy byli cudowni. Gdy jesteś daleko od Ojczyzny i bez możliwości przyjęcia P. Jezusa to jest wielka tęsknota i ból. Modlitwa jest łącznością z P. Bogiem , Najświętszą Maria Panną i całym Niebem. Jest jak pokarm, bez którego nie możemy żyć. Dzięki Męce Naszego Pana i Zbawiciela otrzymaliśmy Miłosierdzie, które gładzi nasze grzechy oraz bezgraniczną miłość. Przykleiłam się do Jezusa, jakby przy pomocy klejem (…) i mam pewność, że jestem bezpieczna i zawsze z Nim. Doświadczam tego każdego dnia”.

Z Panem Bogiem. Bożena

„Szczęść Boże. Pragnę wyrazić słowa uznania i wdzięczności mojemu Panu, a także Wam Drodzy Organizatorzy wielkiego nabożeństwa pasyjnego jakim jest 24 godziny Męki Pańskiej. Nasz Pan od kilku lat pobudzał moje serce do częstego rozważania Jego Męki. Po Waszym nabożeństwie w ubiegłym roku w sierpniu, stało się to moja stałą praktyką. Nabożeństwo przygotowaliście z ogromną starannością i miłością. Wspaniali lektorzy, których głosy były jak miód na sercu, dzięki czemu w odbiorze online z łatwością wchodziłam w zjednoczenie w duchową adoracje, Mękę Chrystusa i zadośćuczynienie za nasze grzechy. Powtórzę za Jezusem "owe GODZINY są małymi słodkimi łykami, jakie dają mi dusze. Ale za mało jest tej słodyczy w porównaniu do tak wielu gorzkich łyków, które otrzymuję. Dlatego bardziej je rozpowszechniajcie, bardziej rozpowszechniajcie!" Ufam, że będziecie kontynuować to dzieło i Bóg pozwoli mi uczestniczyć w nim osobiście. Bóg zapłać. Jesteście wspaniałymi narzędziami w ręku Pana”.

Izabela

„Przede wszystkim pokój serca, chwilami mam wrażenie jakbym była ukryta przed tym całym zgiełkiem, chaosem... Jakby to wszystko nie miało dostępu do mnie, jakby nie mogło zakłócić tego pokoju serca, zniszczyć. Nie umiem tego określić... Z doświadczenia mogę dodać jeszcze, że po rozważaniu takiej jednej z godzin jestem gotowa na większe poświęcenie i ofiarność, na znoszenie przykrości i trudów, uczę się rozważać w sercu to, co się dzieje, człowiek staje się wyciszony wewnętrznie. A i co ważne... Zmienia się przeżywanie Eucharystii. Człowiek nie może być już obserwatorem, bo po tych rozważaniach wchodzi w głęboką relację, żywą relację duszy z umęczonym Zbawicielem. Po prostu nie da się stać z boku tego co dzieje się na ołtarzu, dla mnie każdorazowo jest to obecność pod krzyżem na Golgocie. Rozważania 24 godzin Męki Pańskiej wnoszą pokój do mojego serca i uczą mnie pokory do tego, co spotyka mnie na co dzień. Uczy mnie to patrzeć na cierpiącego Chrystusa i uświadamiasz, że On cierpiał bardziej niż ja, oddawać Mu moje cierpienie w każdym wymiarze... Patrzeć na Maryję i iść z Nią przez trudy życia. Te godziny umacniają we mnie wiarę, nadzieję i miłość, pokazują mi, że wszystko ma sens, że Bóg wie, co robi, że chce mojego całkowitego zaufania i oddania”.

Ania

„Przeżycie 24 godzin z Panem Jezusem  Osobiście daje mi wielką  łaskę bycia z nim w takiej bliskości świadomości, co za nas wycierpiał, i jaką miłościom mnie kocha i uczy, jak my mamy to czynić, że nie ważne jest moje „ja”, ale miłość ponad wszystko i walka ze sobą. Dla nas z miłości cierpiał i walczył o każdą duszę. Przeżycie tych godzin daje mi niesamowite siły i przykład, że jest z nami po wieki i w Nim mogę wszystko. Bogu niech będą dzięki...”.

Zbigniew

„Uczestnictwo w 24h Męce Naszego Pana pozwala mi zrozumieć sens cierpienia, trudy które doświadczam każdego dnia, dzięki rozważaniom i odbytej adoracji, a zwłaszcza modlitwa leżenia krzyżem, przybliżają mnie do Pana, trudy stają się łatwiejsze do pokonania i zrozumienia ale i pogodzenia się, że część cierpienia ma sens”.

Paweł

„Nie planowałam  uczestnictwa w czuwaniu choć wiedziałam że będzie...Wpadłam w wir domowych obowiązków... wieczorem postanowiłam połączyć się i posłuchać Męki Pańskiej online, nadal wykonując swoje obowiązki, kiedy skończyłam, usiadłam i zmęczona trudami dnia spojrzałam na Najświętszy Sakrament, coś się wtedy stało...Bez chwili zawahania, oznajmiłam moim bliskim że jadę, jadę się modlić, czułam ogromną siłę i radość, szybciutko zebrałam się i w 30 minut pokonałam 30 km. I przybyłam z wielką radością i łzami w oczach. I dotarło wtedy do mnie gdzie jestem, teraz.. Już.. Tak prawdziwie przed Panem Jezusem... I padłam do jego stóp , szczęśliwa i wzruszona. I kiedy tak trwałam przed nim w ciszy usłyszałam słowa "Córko moja po coś tu przyszła? A ja krzyczałam sercem" Bo Cię kocham Jezu, bo Cię kocham!!! Jestem, kochany i dziękuję Ci że mnie tu zaprosiłeś". Tej nocy byłam blisko mojego Jezusa.  Była to od dłuższego czasu, najpiękniejsza i najdłuższa rozmowa z moim Jezusem. Tak wiele mi powiedział, tak wiele dał wskazówek... NIGDY nie zapomnę tego czuwania, i jestem przekonana że zostałam zaproszona przez moich niebiańskich rodziców do uczestnictwa w tym pięknym przeżywaniu Męki Pańskiej. Bo choć było tam wiele ludzi, ja nie odczuwałam ich obecności, byłam tam tylko ja i moi rodzice”.

Ewelina

Ci bardziej wrażliwi przyjaciele Jezusa…jesteście wezwani…

Wierni pytają, czy będzie kolejne takie nabożeństwo? Jeśli tak, to kiedy? Odpowiadamy - jak Bóg da, to będzie. Kolejne nabożeństwo 24 godzin Męki Pańskiej planujemy w ostatnim tygodniu sierpnia. Już teraz serdecznie zapraszamy wszystkich tych, którzy mają w swoim sercu pragnienie wynagradzania Jezusowi tak wielu grzechów. A tymczasem zachęcamy do ich indywidualnych rozważań, np. jedną godzinę dziennie lub tygodniowo, jak mają w zwyczaju czynić to wspólnoty.

Kończąc, przychodzi mi do głowy pewna refleksja, cytat z dialogów św. s. Faustyny, sekretarki Bożego Miłosierdzia - z Panem Jezusem, który mistyczka zapisała w Dzienniczku, a który jasno ukazuje, jakie nadziej wiąże nasz Pan z duszami, które są z Nim w większej zażyłości:

„(…) walcz, jak dziecię królewskie i pamiętaj, że prędko miną dni wygnania, a z nimi i możność zbierania zasług na niebo. Spodziewam się od ciebie, dziecię Moje, wielkiej liczby dusz, które będą przez wieczność całą wysławiać miłosierdzie Moje…”.

Ilu z nas uświadamia sobie, że nasze ziemskie zmagania, to nieustanna walka, która idzie o to, gdzie ową wieczność będziemy spędzać, czy będzie ona w niebie – wiecznej chwale i radości, czy w piekle – wiecznym potępieniu i cierpieniu…Czy skorzystamy z czasu jaki jest nam dany, czasu miłosierdzia?

Czyż jako katolicy, bardziej świadome dzieci Boże, nie jesteśmy wezwani do tego, aby pomóc Jezusowi w ratowaniu dusz? Kto weźmie ten ciężar na swoje barki…Kto jeśli nie ci, którzy podczas nieustannego życiowego zabiegania i chaosu, potrafią zatrzymać się na chwilę i spojrzeć wysoko w niebo, zwrócić swoje serce i myśli ku wieczności, która czeka nas wszystkich.

Niech puentą dla powyższego będą słowa Zbawiciela, które wyrzekł do bł. Anny Katarzyny Emmerich:

„Dziwna to rzecz – żeby stworzenie mogło pocieszyć swojego Boga. Ja pociesze was, gdy zasypiać będziecie, odchodząc do wieczności…”

Dariusz Lasek

 „By była bardziej znana i miłowana…”

©2020 Męska Wspólnota
PROJEKT I WYKONANIE: Net Partners - strony www